„Od dziecka byłam osobą wierzącą, na Mszę Świętą chodziłam codziennie. O Mszy w rycie nadzwyczajnym nie słyszałam zbyt wiele, znajomy był mi jedynie stereotyp ukazujący ją jako swego rodzaju teatr dla ludzi tęskniących za dawnymi czasami. Nawet niektórzy księża potwierdzali ten pogląd, więc moje stanowisko było negatywne. Długo się tym nie interesowałam, dopiero znajomy diakon namówił mnie do przyjścia na starą liturgię. Bardzo zależało mu na moim pierwszym wrażeniu, więc zapraszał koniecznie ma Mszę śpiewaną. Tak się jednak zdarzyło, że dotarłam na Msze recytowaną. Wrażenie było niesamowite. Pierwszy raz doświadczyłam, czym jest kontemplacja. Wcześniej przeczytałam tłumaczenie naprawdę przepięknych tekstów liturgicznych, lecz nie orientowałam się zbyt dobrze w momencie Mszy. Wtedy zrozumiałam na czym polega świętość Mszy: nie na tym, że JA ją muszę perfekcyjnie zrozumieć, ale że to jest Ofiara Jezusa Chrystusa na Krzyżu, która ma moc uświęcania niezależnie od mojego pojmowania czy zdolności. Od tego momentu co tydzień przychodzę na Mszę świętą odprawianą w rycie trydenckim, aby w milczeniu kontemplować najświętszy moment we wszechświecie. Teraz już dobrze rozumiem zarówno teksty jak i poszczególne momenty i gesty Kapłana.”
Agnieszka 21 l.
„Mszę trydencką poznałem dzięki swoim przyjaciołom, którzy byli na takiej mszy i zachęcili mnie do przyjścia na nią. Przedtem nie miałem żadnego kontaktu z tradycją katolicką, aczkolwiek lubiłem piękną liturgię i denerwował mnie nonszalancki stosunek wielu ludzi do niej. O mszy trydenckiej co nieco słyszałem, gdyż interesuje mnie historia. To był pierwszy impuls – wziąć udział w takiej samej mszy, w której uczestniczyli moi przodkowie, w której uczestniczyli polscy królowie, powstańcy styczniowi czy warszawscy. Kolejnym impulsem była łacina, gdyż bardzo chciałem poznać ten język. Początkowo nie myślałem o liturgicznej stronie mszy, gdyż po prostu jej nie znałem, ale kiedy tylko po raz pierwszy wziąłem w niej udział (było to w 2009 roku) poczułem niesamowite sacrum, które mnie otacza i wtedy zrozumiałem, że tego mi brakowało. Liturgia przepełniona była dostojeństwem i pragnieniem oddania czci Bogu. Teksty mszalne, sięgające czasów apostolskich były barwne i przepełnione bogactwem treści. I ta wspaniała cisza podczas kanonu mszy i konsekracji! Można było skupić się na tym co najważniejsze. Potem przyszła miłość do liturgii, do głębszego jej poznawania i próby przenoszenia pewnych rozwiązań do swojej parafii (jak np. pokłonów), aby upiększyć Novus Ordo Missae, zgodnie z sugestiami papieża aby obie formy się wzajemnie przenikały i ubogacały. Msza trydencka wpłynęła bardzo na moją wiarę, dzięki niej mogę głębiej przeżywać każdą Eucharystię – nie ważne czy w formie nadzwyczajnej, czy zwyczajnej rytu rzymskiego. Dzięki tradycji katolickiej zainteresowałem się głębiej historią kościoła i teologią. Wiara stała się dla mnie prawdziwym sednem życia.”
Stanisław 19 l.
„Moja przygoda z Mszą Trydencką zaczęła się rok temu. W internecie odkryłem że jest taka forma i że można w niej uczestniczyć - nie zdawałem sobie jeszcze sprawy jakie korzyści przyniesie mi Msza Trydencka. Poszedłem pierwszy raz no i oczywiście nic nie rozumiałem ale już mogłem odczuć świętość tych wspaniałych tajemnic, które dzieją się na ołtarzu. Po dwóch czy trzech Mszach coś we mnie się ruszyło aby służyć przy ołtarzu - długo z tym zwlekałem, ale w końcu zacząłem chodzić na kurs i służyć Panu przy ołtarzu. Msza Trydencka jest wspaniałym duchowym przeżyciem Misterium Chrystusa, odkrywam to coraz bardziej posługując Kapłanowi jako ministrant.”
Paweł 17 l.
"O Mszy Trydenckiej dowiedziałam się od koleżanki ze studiów. Wcześniej długo szukałam swojego miejsca w kościele. Bierzmowanie przyjęłam dopiero w wieku 19 lat. Z pierwszej Mszy Trydenckiej niewiele zrozumiałam, ale ujęła mnie jej wzniosłość i majestat. Poczułam, że uczestniczę w Misterium,w kulcie Bożym. Poruszyło mnie przede wszystkim to, że każdy gest, przyklęknięcie i znak Krzyża podczas liturgii jest sposobem na oddanie czci Bogu. Przez uczestnictwo we Mszy trydenckiej dotarło do mnie, że jedyną miarą miłości Bożej jest Ofiara i krzyż. Wspaniałe jest to, że Msza w nadzwyczajnej formie pozwala nam wzrastać, język łaciński jest trudny, ale jestem przekonana, że Kanon Rzymski nie brzmi piękniej w żadnym innym ludzkim języku. O Mszy trydenckiej można mówić bez końca, w pewnym momencie zaczyna się nią żyć. Dzisiaj działam w duszpasterstwie, jeżdżę na rekolekcje i mogę powiedzieć, że odnalazłam swoje miejsce."
Klaudia 21 l.
"Moja historia związana z odkrywaniem Pana Boga we mszy świętej w starej formie trwa już od jakiegoś czasu. Za namową osób należących do duszpasterstwa akademickiego pojawiłam się na jednej mszy trydenckich, odprawianych wtedy dla duszpasterstwa. Na początku ciężko mi było pojąć tę formę sprawowania Eucharystii, zwłaszcza iż prędzej nie miałam zbyt wiele do czynienia z językiem łacińskim. Bardzo chciałam rozumieć wszystko bez patrzenia w tekst, chciałam pojąć możliwie jak najpełniej sam cud przemienienia chleba w Ciało i wina w Krew nie zważając tak bardzo na słowa, do których niestety potrzebna była wiedza, której nie posiadałam. Zarazem bardzo chciałam przeżywać mszę tak jak kiedyś, gdy jako dziecko patrzyłam ufnymi oczami w ołtarz i z wiarą przyjmowałam każdy jej element. Z biegiem czasu coraz bardziej oswajałam się, przychodziłam, kiedy tylko mogłam i starałam się coraz bardziej doświadczać piękna liturgii. Każde to spotkanie w Eucharystii utwierdzało mnie coraz bardziej w przekonaniu, że w dostojeństwie, jakie niesie za sobą msza trydencka, można poczuć prawdziwą więź z Bogiem ukrytym pod postacią Chleba. Jest to dla mnie odkrycie na nowo ważności mszy świętej jako najbardziej bezpośredniego kontaktu z Bogiem, jako najlepszej formy modlitwy zbliżającej ku Niemu. W minione wakacje miałam możliwość uczestnictwa we mszy ślubnej odprawianej w rycie trydenckim i przyznam, że było to dla mnie niezwykłe doświadczenie. Msza miała charakter uroczysty, a sam obrzęd zaślubin był tak nadzwyczajny, iż czuło się, że to było naprawdę zawarcie Sakramentu Małżeństwa dwojga ludzi zjednoczonych w Panu Bogu. Później bywałam także na Mszach świętych w Warszawie, gdzie obecnie mieszkam i studiuję, co świadczy o tym, że stara forma przyciąga (myślę, że warto dodać, iż dla mnie sposób, w jaki kapłan w tej formie niejako pośredniczy w naszym spotkaniu z Bogiem, jest wyjątkowy-można odczuć naprawdę, że to Bóg jest w centrum i że to On staje się Jedynym i Prawdziwym źródłem umacniania naszej wiary). Myślę, że jeszcze nieraz będę szukała Pana Boga w starej liturgii. To piękne doświadczenie modlitwy, kontemplacji i możliwość całkowitego zawierzenia Panu Bogu."
Ewelina, 22 l.